Początek Końca część 2

1
Nie byłem świadom co mnie czeka. Nawet teraz nie potrafię powiedzieć,co się właściwie stało. Gdy tylko Podałem rękę Korwinowi, czasoprzestrzeń zaczęła się zaginać,wirować i miksować. Słyszałem kolory, widziałem dźwięki, Smakowałem dotyk i czułem podniebieniem. Zamknąłem oczy. Kiedy już myślałem, że to będzie trwać wieczność, usłyszałem:
-nie bój się
to był głos Janusza.
otworzyłem oczy.
Byłem w całkowicie innym miejscu. Było ono...piękne. Drzewa wielkości wieżowców, niesamowicie zielona trawa, na której rosną najpiękniejsze kwiaty jakie widziałem. W tle widziałem wielkie góry,znacznie większe od tych w Polsce, które przecież papież tak kochał.
-oto planeta c-4 w galaktyce 2137.Ostatnia, której nie dotknął socjalizm. Wspaniała, prawda?
-t..tak- wydukałem
-To dobrze,że też tak uważasz- uśmiechnął się Korwin i spojrzał w moją stronę
-To tutaj odbędzie się twój trening-dodał- Poznasz starożytne techniki masakrowania socjalistów. Bo widzisz, z komuchami nie walczy się tylko na debatach. Od setek lat
trwa wojna pomiędzy prawicą i lewicą. Upadali tacy, którzy słowem potrafili zniszczyć planetę. Również tacy, których sama aura stanowiła zagrożenia dla całego
wszechświata. Jednak pomimo tego wszystkiego, to ty zostałeś wybrany, aby położyć kres tym wojnom. Masz niezwykłą duszę i niczym nieograniczony potencjał. Trzeba go
tylko wydobyć.
Nie wiedziałem co powiedzieć.Jedyne o czym teraz myślałem, to o ch*j ku*wa tu chodzi. Jeszcze wczoraj spokojnie grałem sobie w WOWa a dzisiaj się okazuje że cały czas pracowałem dla Korwina, który następnie teleportuje mnie na jakąś odległą planetę i wygłasza mowę na temat niszczenia planet słowem. Myślałem że to jest jakiś sen, więc wziąłem najbliższy kamień i jebnąłem sobie z całej siły w głowę.No i się obudziłem. Ale w tym samym miejscu. A nad mną stał Korwin. Widocznie od tego je*nięcia straciłem przytomność.
Czyli to się dzieje naprawdę.
-no, obudziłeś się. a teraz wstawaj,czas na trening.-powiedział Janusz, po czym siłą zmusił mnie, bym wstał. Zaraz potem walnął mnie w brzuch i wykrzyczał:
-Walcz!
posłuchałem go. gdy przymierzał się do następnego ciosu, popchnąłem go, po czym kopnąłem w klatkę piersiową. Między nami zrobiło się 5 metrów odległości. Korwin stracił równowagę i zaszarżowałem na niego, wyprowadzając potężny cios w przeponę.Korwin zgiął się z bólu.Uderzyłem go drugą ręką w szczękę.Za bardzo się zamachnąłem. Korwin natychmiast wykorzystał okazję i wykonał kopnięcie z
półobrotu w moje odsłonięte plecy.Impet uderzenia wbił mnie w ziemię.
- To wszystko, na co cię stać? - powiedział Korwin kopiąc mnie po nerkach.
-TO DOPIERO POCZĄTEK- Jakimś cudem wykrzyczałem,odepchnąłem się od ziemi i wstałem. Janusz odrazu na mnie zaszarżował. Uchyliłem się przed jego ciosem i skontrowałem,wyprowadzając potężny cios w klatkę piersiową,
zaraz potem go podciąłem i dobiłem łokciem, gdy był w powietrzu. Korwin leżał u mych stóp. I to był mój błąd. Chwycił mnie za kostkę i przewrócił.Janusz wstał, i gdy ja byłem jeszcze na czworakach, kopnął mnie drugi je*any raz w nerkę.Z bólu się zesrałem. Nie miałem już siły wstać.
-Gdy tylko zdobywasz przewagę, popełniasz głupie błędy.Miałeś przewagę nad mirkiem , jednak nieomal zginąłeś przez swoją nieuwagę. Teraz miałeś mnie jak na widelcu, ale wykonałeś fatalną pomyłkę.
Spojrzałem na niego. Wyglądał jak gdyby nigdy nic. Choć myślałem, że go zmasakrowałem, on nie miał na sobie nawet zadraśnięcia.
-Nie patrz się tak. Naprawdę myślałeś że zdołasz mnie skrzywdzić? Ledwo radzisz sobie z przeciętym burakiem na socjalu, i miałeś nadzieję że mnie pokonasz? To nie jest nawet moja ostateczna forma.To, co teraz zaprezentowałem
to tylko 3% mojej prawdziwej mocy.
Nie wiedziałem co odpowiedzieć.A nawet gdybym wiedział, i tak nie dałbym rady tego wymówić. Ból był zbyt silny.
-Nie martw się. Kiedyś też osiągniesz ten poziom- powiedział Korwin, widocznie rozbawiony obrotem sytuacji-A nawet go przewyższysz. Musisz przewyższyć. Tylko w tobie jest nadzieja. A teraz chodź na kremówkę.Ból przeminie, a kremówki są wieczne.Poza tym, Tutejszy cukiernik, Janek Pawlacz II robi najlepsze
w całym kosmosie.
Gdy skończył mówić, natychmiast obrócił się na pięcie i poszedł przed siebie.ja też próbowałem,ale nie dawałem rady nawet wstać. Po przejściu kilkunastu kroków znowu się odwrócił i szybko do mnie podszedł.
-A no tak, czasem zapominam jak bardzo masakruję. Rozbiję namiot,zatrzymamy się tu na jakiś czas...




kolejne części będą się ukazywać co piątek, ta teżale zapomniałem wrzucić xD ta część wyszła trochę krótsza ale trzecia jest już obszerniejsza.

btw. wczoraj ją wrzuciłem ale na oczekujące, nie na dział pasty.poczekałem więc 26 godzin aby nie zaspamować xd
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Początek końca cz.2

6
Nie byłem świadom co mnie czeka. Nawet teraz nie potrafię powiedzieć,co się właściwie stało. Gdy tylko Podałem rękę Korwinowi, czasoprzestrzeń zaczęła się zaginać,wirować i miksować. Słyszałem kolory, widziałem dźwięki, Smakowałem dotyk i czułem podniebieniem. Zamknąłem oczy. Kiedy już myślałem, że to będzie trwać wieczność, usłyszałem:
-nie bój się
to był głos Janusza.
otworzyłem oczy.
Byłem w całkowicie innym miejscu. Było ono...piękne. Drzewa wielkości wieżowców, niesamowicie zielona trawa, na której rosną najpiękniejsze kwiaty jakie widziałem. W tle widziałem wielkie góry,znacznie większe od tych w Polsce, które przecież papież tak kochał.
-oto planeta c-4 w galaktyce 2137.Ostatnia, której nie dotknął socjalizm. Wspaniała, prawda?
-t..tak- wydukałem
-To dobrze,że też tak uważasz- uśmiechnął się Korwin i spojrzał w moją stronę
-To tutaj odbędzie się twój trening-dodał- Poznasz starożytne techniki masakrowania socjalistów. Bo widzisz, z komuchami nie walczy się tylko na debatach. Od setek lat
trwa wojna pomiędzy prawicą i lewicą. Upadali tacy, którzy słowem potrafili zniszczyć planetę. Również tacy, których sama aura stanowiła zagrożenia dla całego
wszechświata. Jednak pomimo tego wszystkiego, to ty zostałeś wybrany, aby położyć kres tym wojnom. Masz niezwykłą duszę i niczym nieograniczony potencjał. Trzeba go
tylko wydobyć.
Nie wiedziałem co powiedzieć.Jedyne o czym teraz myślałem, to o chuj kurwa tu chodzi. Jeszcze wczoraj spokojnie grałem sobie w WOWa a dzisiaj się okazuje że cały czas pracowałem dla Korwina, który następnie teleportuje mnie na jakąś odległą planetę i wygłasza mowę na temat niszczenia planet słowem. Myślałem że to jest jakiś sen, więc wziąłem najbliższy kamień i jebnąłem sobie z całej siły w głowę.No i się obudziłem. Ale w tym samym miejscu. A nad mną stał Korwin. Widocznie od tego jebnięcia straciłem przytomność.
Czyli to się dzieje naprawdę.
-no, obudziłeś się. a teraz wstawaj,czas na trening.-powiedział Janusz, po czym siłą zmusił mnie, bym wstał. Zaraz potem walnął mnie w brzuch i wykrzyczał:
-Walcz!
posłuchałem go. gdy przymierzał się do następnego ciosu, popchnąłem go, po czym kopnąłem w klatkę piersiową. Między nami zrobiło się 5 metrów odległości. Korwin stracił równowagę i zaszarżowałem na niego, wyprowadzając potężny cios w przeponę.Korwin zgiął się z bólu.Uderzyłem go drugą ręką w szczękę.Za bardzo się zamachnąłem. Korwin natychmiast wykorzystał okazję i wykonał kopnięcie z
półobrotu w moje odsłonięte plecy.Impet uderzenia wbił mnie w ziemię.
- To wszystko, na co cię stać? - powiedział Korwin kopiąc mnie po nerkach.
-TO DOPIERO POCZĄTEK- Jakimś cudem wykrzyczałem,odepchnąłem się od ziemi i wstałem. Janusz odrazu na mnie zaszarżował. Uchyliłem się przed jego ciosem i skontrowałem,wyprowadzając potężny cios w klatkę piersiową,
zaraz potem go podciąłem i dobiłem łokciem, gdy był w powietrzu. Korwin leżał u mych stóp. I to był mój błąd. Chwycił mnie za kostkę i przewrócił.Janusz wstał, i gdy ja byłem jeszcze na czworakach, kopnął mnie drugi jebany raz w nerkę.Z bólu się zesrałem. Nie miałem już siły wstać.
-Gdy tylko zdobywasz przewagę, popełniasz głupie błędy.Miałeś przewagę nad mirkiem , jednak nieomal zginąłeś przez swoją nieuwagę. Teraz miałeś mnie jak na widelcu, ale wykonałeś fatalną pomyłkę.
Spojrzałem na niego. Wyglądał jak gdyby nigdy nic. Choć myślałem, że go zmasakrowałem, on nie miał na sobie nawet zadraśnięcia.
-Nie patrz się tak. Naprawdę myślałeś że zdołasz mnie skrzywdzić? Ledwo radzisz sobie z przeciętym burakiem na socjalu, i miałeś nadzieję że mnie pokonasz? To nie jest nawet moja ostateczna forma.To, co teraz zaprezentowałem
to tylko 3% mojej prawdziwej mocy.
Nie wiedziałem co odpowiedzieć.A nawet gdybym wiedział, i tak nie dałbym rady tego wymówić. Ból był zbyt silny.
-Nie martw się. Kiedyś też osiągniesz ten poziom- powiedział Korwin, widocznie rozbawiony obrotem sytuacji-A nawet go przewyższysz. Musisz przewyższyć. Tylko w tobie jest nadzieja. A teraz chodź na kremówkę.Ból przeminie, a kremówki są wieczne.Poza tym, Tutejszy cukiernik, Janek Pawlacz II robi najlepsze
w całym kosmosie.
Gdy skończył mówić, natychmiast obrócił się na pięcie i poszedł przed siebie.ja też próbowałem,ale nie dawałem rady nawet wstać. Po przejściu kilkunastu kroków znowu się odwrócił i szybko do mnie podszedł.
-A no tak, czasem zapominam jak bardzo masakruję. Rozbiję namiot,zatrzymamy się tu na jakiś czas...




kolejne części będą się ukazywać co piątek. Ta też miała być wczoraj, ale zapomniałem wrzucić xD ta część wyszła trochę krótsza ale trzecia jest już obszerniejsza.
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

przeprosiny

0
Witam. Okazało się że moja ostatnia pasta jest bardzo podobna do innej, niektórym może się nawet zdawać że jest całkowicie zerżnięta. Chciałbym przeprosić za to, przyrzekam że jedyny fragment z którego skorzystałem to ten w którym cebularz przychodzi po reklamację. Reszta to dzieło przypadku. Jeszcze raz chciałbym za to przeprosić i obiecać, że kontynuacje będą w 100% oryginalne.
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Początek końca

11
Jak każdego ranka,szykowałem się do pracy, kompletnie nie zdając sobie sprawy, że jeszcze tego samego dnia moje życie wywróci się do góry nogami. Od zawsze byłem sam, w szkole nie miałem przyjaciół i nigdy nie odezwałem się do kobiety. No,może nie licząc pracy, ale za coś trzeba kupować subskrypcje do wowa. Pomimo że wielu z was nazwałoby takie życie przegrywem, mi to pasowało. Nigdy nie brakowało mi pieniędzy, miałem już sporo oszczędności, aby otworzyć firmę no i miałem mnóstwo czasu. Wielu z was marzy o wygrywie i loszkach, ale ja mam tylko jedno pragnienie-aby Polska znów była potęgą...
Zaraz przed wyjściem do pracy odmówiłem modlitwę do swego bożka,aby przedsiębiorczość mi sprzyjała a bogactwo zawsze towarzyszyło Polakom, po czym wyruszyłem w drogę. Pomimo, że moje Tico ma już swoje lata,nadal odpala z miejsca, gdy się go trochę popchnie. Na szczęście parking,z którego korzystam jest na górce,więc przy zjeździe rozpędziłem się do 70km\h. Czułem jak blachy się wginają a przestrzeń załamuje,wiedziałem że kiedyś oś pęknie i spadnę z rowerka,ale lubiłem to,ten strach i euforię zarazem, była to ekscytująca przerwa od monotonnej codzienności...

Dojechałem na miejsce. Byłem na pół godziny przed otwarciem,więc nie musiałem się śpieszyć. Wszedłem tylnymi drzwiami, założyłem plakietkę i stanąłem przed kasą. Tak, pracowałem w miejscowym budexie. Moim szefem był typowy Janusz. W biznesie cwany niczym socjalista na debatach a chytry niczym lis. Oszukiwał na wszystkim, sprzedawał rozcieńczone farby, gwoździe ze złomowiska i wiertarki z aliexpressu. Gdy ktoś zostawiał rower przed bramą, to przyjeżdżał z przyczepką i zabierał, przemalowywał i po roku wystawiał w sklepie. Ktoś go kiedyś przyłapał, to wmawiał mu że złomiarzem jest i myślał że wystawili żeby zebrał to. Płacił mi 2k na rękę za 12 godzin 6 dni w tygodniu. Jednak był powód dla którego tu pracowałem. To,czego nie dało się już sprzedać w żaden sposób, zamiast do utylizacji dawał mi. Można powiedzieć, że uczeń przerósł mistrza, bo kiedy dawał mi coś bezwartościowego, ja to umiałem sprzedać całkiem drogo, o czym oczywiście nie wiedział. Zapewne się zastanawiacie, jak sprzedać farbę 20 lat po terminie. Ujmę to tak-uważajcie na chemii, sami się trochę poduczcie to będziecie wiedzieć jak wydobyć z różnych rzeczy to, co najcenniejsze...

Pierwszy klient. Typowy mirek cebulak, często tu bywa. Ale dzisiaj,zamiast cwanego uśmieszku, na twarzy miał wymalowaną złość. Był tak wkurwiony, że jego skóra nabrała koloru buraczanego a dłonie aż mu drżały. Zmierzał w moim kierunku pewnym krokiem.
-wysłannik ragnaroku - pomyślałem pół żartem. Nie zdawałem sobie wtedy sprawy, że rzeczywiście nim był
-CO TO KURWA JEST- wykrzyczał i rzucił na ladę wiertarkę.
-nooo.....wiertarka
-WIERTARKA TO WIERCI A TO GÓWNO JEST JAKIEŚ
-chyba nie do końca rozumiem - wiedziałem że za chwilę zażąda reklamacji. Wolałem jak najbardziej opóźniać tą chwilę, bo Janusz biznesu odliczał mi reklamacje od wypłaty.
-JAK NIE ROZUMIESZ!? GÓWNO MI SPRZEDALIŚCIE! ZGŁASZAM REKALAMACJEE!
-Dobrze,ma pan rachuneczek?- prawie nigdy go nie mają.
Cebulak się zaciął. Zaczął się cały pocić. Było to nie tylko widać. Miał na sobie białą koszulkę bez rękawów, co oznaczało ogromny smród.
-słuchaj no kurwa, albo oddasz mi pieniądze,albo tak ci wpierdolę, że obudzisz się w szpitalu, rozumiemy się?-powiedział niezwykle spokojnym głosem.
Rozumiałem go aż za dobrze. Jednak nie zamierzałem mu niczego oddawać. Zacząłem analizować sytuację. Nie mogłem go pokonać w bezpośrednim starciu. Musiałem uciec się do podstępu.
- Dobrze, już idę do kierownika -odpowiedziałem mu,po czym wstałem,zrobiłem kilka spokojnych kroków,kiedy byłem w bezpiecznej odległości uciekłem między półki,gdzie się ukryłem.Mirek długo się nie zastanawiał. Pobiegnął za mną. Uderzyłem go z zaskoczenia, w tył głowy. Cebulak się zachwiał, a ja nie przestawałem go atakować, nie pozwalając mu, aby odzyskał równowagę. Przewrócił się. Stanąłem nad nim i wymierzyłem mu cios w głowę. Jednak on był szybszy, zdążył się obrócić,chwycił mnie za rękę i szarpnął nią,powalając mnie obok niego. Uderzył mnie z łokcia w nos, skorzystał z zdobytego czasu i wstał. Widziałem jak próbował przewrócić na mnie półkę. Zdążyłem wstać na kolano,zanim on zorientował się, że nie da rady tego zrobić. Chwycił za rurkę z półki i zamachnął się na mnie, jednak dałem radę wstać na nogi i zrobić unik. On nie przestawał atakować. Cios za ciosem, unik za unikiem. Uśmiechnąłem się, bo wiedziałem że nie da rady mnie trafić. Kiedy miałem zrobić kolejny krok w tył, poczułem płaszczyznę na swoich plecach. Wtedy zdałem sobie sprawę, że ogarnięty ferworem walki,nie zauważyłem, jak zagonił mnie w róg sklepu. Nie było jak uniknąć tego ciosu. Uderzył mnie w szczękę, a ja upadłem na podłogę. Cebularz stanął nade mną. Wiedział że nie dam rady się ruszyć.
-wiesz co młody, jakbyś oddał pieniądze to może bym ci darował. Ale jak Sienkiewicz napisał, ta zniewaga krwi wymaga. -powiedział,po czym uniósł rurkę do góry, do ostatecznego ciosu
- To nie z tego filmu,jełopie - Powiedziałem i zamknąłem oczy
- TY GNOJU!-wrzasnął i zaczął wykonywać cios.
Słyszałem świst powietrza. Myślałem że to koniec. Jednak gdy świst ustał,ja nadal żyłem. Otworzyłem oczy. Zobaczyłem, że obok mnie leży Mirek, a nad nami stoi mój szef.
- Obserwowałem cię cały czas,młody człowieku- powiedział Janusz biznesu i podał mi rękę.
Nie rozumiałem, o co chodzi. Ale skorzystałem z jego pomocy. Pomógł mi wstać, po czym kontynuował.
- Podziwiam twój przedsiębiorczość. Umiałeś wykorzystać wszystko, aby zarobić. Nie trwoniłeś pieniędzy na głupoty i ciężko pracowałeś. A gdy przyszedł czas, potrafiłeś obronić tego, co wypracowałeś.
Wtedy chwycił się za policzki i je szarpnął. To nie była jego twarz, tylko maska. I wówczas ujrzałem jego prawdziwe oblicze. Oniemiałem. To był bożek, do którego codziennie wznosiłem modły, światło wśród ciemności i pogromca lewaków - Janusz Korwin-Mikke.
-słuchałem twoich modłów. Chodź ze mną. Nadchodzi początek końca. Potrzebuję ciebie. Tylko z twoją pomocą uchronimy Polskę przed apokalipsą.
Wysłuchałem go i bez zawachania poszłem za nim...


Ciąg dalszy nastąpi
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼
0.15924596786499