Całuj psa w dupę abdul

3
anon lvl. 16 lat
więcej nie możesz, bo to jebana Afryka, więc twój czas i tak dobiega końca
żeby zabezpieczyć wskaźnik ADIS w twojej wiosce decydujesz się przeruchać jakąś karynę
może i jest czarna, ale innych nie ma
ejmaławyjdzieszzamnie.exe
laska odmawia
korzystasz z niezawodnej metody "Kij i kwas"
laska nie jest w stanie mówić, ksztusi się w pozycji embrionalnej na podłodze
jak to mówili Rzymianie: "milczenie jest złotem, a wszystko co złoto się kradnie"
teraz musisz tylko iść po księdza
wychodzisz z chaty z bambusa, rozglądasz się
widzisz pingwina z grupką dzieci
podchodzisz i podsłuchujesz
"...i właśnie dlatego najlepszy jest Sub-Zero. Ale bez dobrego wyczucia, to się można tylko zesrać, a nie fatality robić"
okurwełe
to Matka Teresa z Call of Duty
no nic, jest jedynym przedstawicielem Boga w promieniu najbliższych 10 metrów
dalej jest tylko busz
podchodzisz do Matki Teresy
o jak nie trzaśnie ciebie coś nagle
Matulka zaczyna na tobie podskakiwać
"I pamiętajcie. Zero litości"
Zaczynasz coś jej stękać o ślubie
Maria Teresa przestaje skakać po twoim kroczu
oznajmia, że z radością udzieli ci ślubu
idziesz z nią do chaty
twoja loszka jeszcze się nie wykrwawiła
próbujesz ją usadzić na stołku
ciągle spada
jako że to murzyńska wioska, to nawet nie ma liny, żeby ją przywiązać
wołasz brata, żeby ją przytrzymał
rozpoczyna się ceremonia
Matka Teresa coś tam bełkocze i zaczyna pytać panny młodej
"Czy chcesz poślubić tego oto człowie...Murzyna?"
"Gulgulgulgulgulkchyyykchyyy"
"Czy ty Murzynie Anonie chcesz tę oto Karynę Murzynę za żonę"
"Jak mi dadzą, to tak"
"Ogłaszam was dwójką Murzynów"
całujesz pannę młodą
ale w plecy, bo tylko tam kwas się nie rozlał
następnym razem trzeba być ostrożniejszym
w wianie twoja żonka wnosi dwa kurczaki i 1/98 lepianki zbiorowej
jesteś najbogatszym człowie...Murzynem w wiosce
zabierasz karynkę na skraj lasu
zaczynasz odwieczny cykl Eboli i ADIS
nagle słyszysz jakiś szmer
gdzieś kątem oka dostrzegasz buty z CCC
jakiś głos
"Mariusz, Murzyny się dupczooo. Filmuj!"
porzucasz karynę i uciekasz na drugi koniec wioski
tam też szmer
"Gdzieś tutaj musi być ukryte to Węgierskie Wino Cesarza Franciszka Ferdynanda"
nie masz dokąd uciec
zostaje wyjście ostateczne
wbiegasz do chaty
przerzucasz pudła
żart, nie przerzucasz, bo jesteś Murzynem z Afrika i nie masz pudeł
ale jest
kostium goryla
oto ty
ostatni z murzyńskiego plemienia
Har'ambe
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Kamienie na szaniec

18
Kamienie na Szaniec - Historia prawdziwa
Dzisiaj chciałem wam opowiedzieć prawdziwą historię Rudego i Zośki z „Kamieni na Szaniec”.
A mianowicie co stało się po Akcji Pod Arsenałem, w dniu śmierci Rudego, 30 marca 1943 roku.
Jak twierdził sam Zośka: wziął moją rękę w swoją dłoń i trzymał mocno. Mówił:
- Tadeusz, ach Tadeusz, gdybyś wiedział…
Skarżył się na ból i mówił:
- Tadeusz, jak rozkosznie, jak przyjemnie…
(…)
Jęczał z bólu, jednocześnie mówiąc, jak jest szczęśliwy i jak jest rozkosznie. Na chwilę zasnął.
Koło 12:00 Janek obudził się, zawołał mnie, kazał usiąść obok siebie i uścisnąć serdecznie. Te chwile
wynagradzały nam wszystko. Potem opowiadaliśmy sobie nawzajem jeden przez drugiego, a bliskość
nasza była dla nas prawdziwą rozkoszą. Wreszcie kazał mi się położyć obok siebie, objął mocno głowę
i powiedział:
- Wypierdol mnie przed śmiercią, chcę umrzeć z chujem w dupie.
Tak więc szybko nasmarowałem pytonga wazelinką i załadowałem go w dupsko, sycąc się widokiem
jego jelit, które wystawały mu z prawego boku. Gdy byłem już bliski szczytowania, Rudy Podporucznik
Armii Krajowej, bojownik szarych szeregów i członek ONR-u powiedział:
- Jak mi dobrze… - Po czym umarł. Ja mam zasadę, że trupów nie posuwam, jednak zależało mi by
skończyć. Gdy dochodziłem, wyjąłem osranego kutasa z jego dupy i zatopiłem w japie, gdzie
skończyłem. Podporucznik napędzany drgawkami konwulsyjnymi, ze smakiem wylizał chuja. Po
wszystkim wyjąłem kutasa całego z kału, spermy i śliny z jego japy i wytarłem go o jego Mundur z
godłem Polski I Narodowymi Barwami. Było cudownie.
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Pasta

1
Ubikacje w gimnazjach to istne rojowiska palaczy. Te ciasne, brudne pomieszczenia,
zwłaszcza w okresie zimowym są po brzegi wypełnione uczniami – często po prostu trudno wejść do
środka, a stojąc na zewnątrz, można zobaczyć białą mgiełkę unoszącą się przez szczeliny w drzwiach. I
uprzedzając pytania – tak, można było upalić się biernie, stojąc na zewnątrz.
Zarówno porządnym uczniom, nauczycielom, jak i woźnym nie podobało przekształcenie
łazienek w palarnie, ale nikt nie mógł z tym procederem nic zrobić (co, zamknęliby wszystkie łazienki
w budynku? Wolne żarty).
Jednakże, mieliśmy w gimnazjum kilka starych, stetryczałych woźnych – w tym Gienię, która olewała
zasady tak samo, jak uczniowie – często zdarzało się więc, że goniła nas po korytarzach z miotłą, gdy
nanieśliśmy do środka błota lub odpowiadała na zaczepki uczniów seriami wulgaryzmów, których nie
powstydziliby się szewcy.
No, ale wróćmy do łazienek/palarni. Gieni bardzo przeszkadzał taki stan rzeczy, więc
pewnego razu postanowiła zamknąć drzwi jednej z palarni – gdy wewnątrz znajdowała się akurat cała
towarzyska śmietanka.
Jak postanowiła, tak zrobiła. Kluczyk się przekręcił, drzwi się zamknęły.
Z początku nikt z będących wewnątrz tego nie zauważył. Dopiero gdy zadzwonił dzwonek na lekcje,
ktoś odkrył, że to pułapka.
Gienia w tym czasie, zawołała inną woźną i kazała jej iść po dyrektorkę – to byłaby idealna
okazja do ukarania wszystkich palących. Złapania ich na gorącym uczynku.
Jeden z najbardziej agresywnych palaczy zaczął kopać w drzwi – do tego stopnia, że zrobił w
nich dziurę (stara, przegniła dykta – czy trzeba mówić coś więcej?). Gieni puściły nerwy, podbiegła do
zaklinowanej, wystającej nogi i zaczęła okładać ją miotłą.
- Gienia, ty jebana pizdo! – Krzyczała wściekle ofiara.
- Ja ci dam pizdę, bandyto! – Odkrzyknęła, dalej okładając miotającą się kończynę.
W końcu chłopak wciągnął obolałą nogę do środka (zapewne z pomocą kilku innych kumpli). Palarnia
powoli się wyciszała. W tym momencie, przyszła pani Ania, nasza nauczycielka fizyki, która otworzyła
klasę i kazała wszystkim wejść.
O dziwo, nikt nie ruszył się z miejsca – oglądaliśmy widowisko z otwartymi szeroko ustami, a
nauczycielka przyłączyła się do nas.
Po chwili, przybyła dyrektorka w asyście kilku woźnych. Gienia podeszła do drzwi i przekręciła
kluczyk.
Łazienka była pusta, jeśli nie liczyć kartki leżącej na ziemi. Widniał na niej wielki penis i
dopisek „Gienia ty kurwo”, wypisany markerem.
Pani dyrektor, woźne oraz o dziwo pani Ania, podeszły bliżej – wewnątrz nie było żywej duszy.
Wszyscy palacze (a było ich około dwudziestu, zapewne) wyparowali z łazienki, która znajdowała się
na DRUGIM piętrze. Już podczas lekcji zauważyliśmy, że w klasie nie ma Spermy i Młodego – czyli jedynych wtedy
nałogowych palaczy. Po kilkunastu minutach pojawili się, ze śniegiem we włosach, przepraszając za
spóźnienie.
Pani Ania poprosiła, by szybko usiedli, po czym wpisała im w dzienniku spóźnienia zamiast
nieobecności. Powiedziała, że są magikami, uśmiechając się delikatnie.
Zgodnie z tym, co opowiedzieli Sperma i Młody, ktoś wpadł na pomysł żeby uciec przez okno
– i chociaż początkowo go wyśmiano, wszyscy zmienili zdanie, gdy ten bezpiecznie znalazł się na
zewnątrz (wylazł kolejno przez parapet, potem przy pomocy rynny i sąsiedniego parapetu zszedł
niżej, by w końcu zeskoczyć na zaśnieżony trawnik).
To była jedyna tak zorganizowana ucieczka w dziejach szkoły.
Większość winnych złapano, ale kilku szczęśliwców, w większości z klas pierwszych, uszło z
„życiem”. Osoba, która zrobiła dziurę w drzwiach, musiała zapłacić za wstawienie nowych… Ale co
ciekawe, skończyło się na zabiciu dziury nowym płatem dykty – co zaś stało się z pieniędzmi, nie wie
nikt.
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Pasta

3
> Puści bąka, beknie, zrzyga się, kogoś pobije.
Przystojny: taki naturalny, śmieszny, intrygujący.
Brzydki: taki obrzydliwy, żałosny, nie wart zainteresowania, popierdolony.
> Małomówny, apatyczny, nieśmiały.
Przystojny: tajemniczy, poważny, inteligentny, pachnący.
Brzydki: zjebany, głupi, zboczony i śmierdzący.
> Ma nietypowe zainteresowania.
Przystojny: ciekawy człowiek Z PASJĄ.
Brzydki: Jebany nudziarz i dziwak.
> Spuści komuś wpierdol.
Przystojny: och, jaki on męski, umie się obronić.
Brzydki: Co za jebany psychol, niebezpieczny świrus.
> Gapi się panienkom w oczy.
Przystojny: pewny siebie uwodziciel.
Brzydki: popierdolony psychopata.
> Ubierze się /fa/
Przystojny: zadbany gość z dobrym gustem.
Brzydki: pedał.
> Jest wrażliwy.
Przystojny: och, jaki z niego czuły romantyk.
Brzydki: pizdeczka, ciota, słaba jednostka.
> Jest szczery i mówi to, co myśli.
Przystojny: och, bezpośredni pewny siebie samiec alfa.
Brzydki: cham, prostak i skurwysyn.
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Pasta

55
Spójrzmy prawdzie w oczy: kobieta nie wniosła nic do rozwoju naszej cywilizacji. Państwa,
miasta, wszelkie technologie, wszystko co stworzył i wymyślił człowiek, wymyślili właśnie mężczyźni.
Począwszy od ołówka, pisma, przez kosmetyki i inne pierdoły, którymi smarujecie swoje ryje dwie
godziny dziennie, sześć razy w tygodniu żeby zwrócić na siebie uwagę innych, aż do komputera.
Żadna kobieta nie przewodziła samodzielnie wojskiem czy państwem bo nie mają charyzmy, oddania
jakiejkolwiek sprawie czy jakiejkolwiek motywacji wybiegającej za koniec własnej dupy i piłowanie
paznokci. I nigdy się to nie zmieni, bo teraz armią dowodzi nie jeden generał i paru dowódców, którzy
mają chuja do powiedzenia, tylko zorganizowana grupa ludzi zwana sztabami, podobnie zresztą w
przypadku państwa. Śmieszy mnie najbardziej posiłkowanie się tym, że bez mężczyzn nie byłoby
wojen, głodu, srania sobie do ryja.
Bez mężczyzn siedziałybyście w jebanych jaskiniach, marnując swoje króciutkie życie na malowaniu
paznokci i bawieniu się stopami (zakładając, że zapładniałyby was małpy, a taka Anna z Kasią
umiałyby upolować jelenia czy innego kurwa rysia), a nawet jeśli nie, to najprawdopodobniej
powybijałyście się z powodu koloru paznokci albo tego, że w innym państwie mają ładniejsze torebki.
Wojny wynikają z różnic etycznych, politycznych, religijnych, ekonomicznych, nie wiem jak
ograniczonym nieukiem trzeba być żeby sądzić, iż sprowadzenie cywilizacji do pojedynczej płci
miałoby być jakimkolwiek lekarstwem.
Kobiety są po prostu głupie. Nie są złe, na pewno ignoranckie i zapatrzone w siebie, ale nie to
jest problemem. Problemem jest ich nieskończona głupota, debilizm wtórny, brak jakiejkolwiek
wyobraźni, całą tą zbieraninę nazywam „niedorozwojem mentalnym”.
Jedyne, co kobiety robiły, robią i będą robić dla świata to rodzenie dzieci i sprawianie
przyjemności swoim partnerom. Bo nic więcej nie umieją, nic. Niestety kobieta przez tyle tysięcy lat
nie potrafiła wypracować w sobie żadnych innych cech poza wyglądem, który i tak przemija z
wiekiem. To dodatkowo pokazuje jak słabą, durną i ogólnie żałosną jednostką jest, nieudolną i nic
niewartą. Życie kobiety to wegetacja, wstawanie rano, posiłki i pindrzenie się przed lustrem.
Mężczyzna przeżywa, zdobywa, wznosi się i opada, odkrywa, poznaje, odnosi zwycięstwa i ponosi
porażki. Życie kobiety ogranicza sie do trzech rzeczy: telewizor, stopy i pstrykanie sobie fotek.
Najśmieszniejsze, że laski mają tego pojecie. One podświadomie wiedzą że są gorsze, stąd nie
umieją normalnie istnieć w społeczeństwie, tylko topią się w morzu kompleksów, lęków przed
najdenniejszymi rzeczami. Bez faceta, który będzie jej bronił przed chuj wie czym nie są w stanie
istnieć w społeczeństwie. Nawet z tym mają kurewskie problemy. Wiedzą, że są zakłamanymi,
zakompleksionymi, chorymi na łeb, głupimi do nieprzytomności masami, że są gorsze, co przejawia
się już w dzieciństwie (Freud opisał to zazdrością o siusiaka); ale zamiast zabrać się za siebie, nie
wiem - wstać sprzed kurwa telewizora i wspaniałych filmów o życiu, typu Szpilki na Giewoncie, będą
płakać, popadać w kompleksy, pluć jadem w swoje gniazdo i wszystkich wokół. Zamiast udowodnić
komuś że są takie, jakie malują się w główce, czyli fascynujące, inteligentne i ciekawe, wolą bawić się
w swoje filozofie na poziomie pięciolatka, wycięte z Coelho, Chmielewskiej albo innej
mainstreamowej papki, a potem płakać że nikt ich nie rozumie.
Są słabe - dosłownie i w przenośni. I niech takie będą, ale niech siedzą cicho zamiast się z tym obnosić
jak kurwa niewiadomo czym.
Kiedy samiec ma z czymś kłopot, to stara się szukać rozwiązania, kobieta siedzi na dupie i
płacze, czekając aż ktoś zrobi coś za nią. Do tego każdej wydaje się, że jest niesamowita, jedyna w swoim rodzaju, że jest księżniczką wybraną przez los i należy jej się gwiazdka z nieba za leżenie na
dupie i bawienie sie swoimi stopami.
Sorry, ale nie potrafię zrozumieć tego cliche - „wszyscy faceci są tacy sami”. Dla mnie wszystkie laski
są takie same; są tak kurewsko przewidywalne, że to aż śmieszne. Zaczytują się w takich samych
płytkich debilizmach, słuchają zazwyczaj tej samej, płytkiej, mainstreamowej muzyki i oglądają te
same, debilne, nudne, wtórne, zapychające chłamy. Kobiety są przereklamowane, ale zauważają to
dopiero po trzydziestce, kiedy ich jedyne atuty - wygląd i wrodzona słabość, dla mężczyzn
zaprogramowanych do rozmnażania się, stają się gówno warte. Wtedy niestety jest już za późno. Stąd
rozwody, mit niewiernego męża i tym podobne.
Sorry, ale kurwa facet ma całe życie, a nie jebane dwadzieścia lat dopóki jeszcze jest ładny i cycki nie
wiszą mu jak worki, facet jest samodzielny nie dlatego, że mieszka w innym domu niż mamusia (i tak
przysyłająca pieniążki co miesiąc).
Laski myślą że za samo to, że „są”, ich wybranek będzie starał się do końca dni, z radością przyjmując
nagrodę w postaci „mały seksik co miesiąc albo jak będzie mi się chciało, ale nie w pupę!”. A tu
gówno prawda - samice ze swoimi kurzymi, dwudziestoletnimi móżdżkami będą się seksić z twoim
mężem/chłopakiem bo będzie miał ładnie skrojony garniak i/lub portfel z całą wypłatą, a ty nie
będziesz mogła nic z tym zrobić.
Podludzie zwani kobietami w swoim żałośnie przewidywalnym toku nie-myślenia dostają
krwotoku z pizdy jak widzą pieniądze, cyfry, zera. Nawet nie muszą ich dostać - wystarczy, że je
zobaczą. Już nawet w tym aspekcie mężczyźni są ponad kobietami - oni kiedy lecą na najniższy
możliwy w kobiecie aspekt, czyli wygląd, nie patrzą bynajmniej na osobę. I jest to też najlepszy
przykład na nieskończoną hipokryzję kobiet, które inwestują jedynie w swój wygląd, coś tak
małostkowego, a potem płaczą że nikt nie widzi ich wnętrza.
W ogóle sugerowanie, że kogokolwiek obchodzi twoje wnętrze, puste jak balon i tak potrzebne i
ciekawe jak psie gówno na chodniku.
P.S. To prawda
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Pasta

0
Co się dzisiaj odjebało, anony, to ja nawet nie.
Z racji że jakieś dwa miesiące temu rzuciłem studia, aby móc sobie spokojnie piwniczyć czy wypić
hehe piwko, muszę robić jakieś pierdoły typu zrobienie zakupów, posprzątanie grobu dziadka, i tak
dalej. Takie zadanie miałem też i dzisiaj - odwiedzić moją ledwo kontaktującą babełe.
Z wielką niechęcią wsiadłem do autobusu i udałem się do buni. Po dwudziestu minutach jazdy
byłem już na babcinym osiedlu. Jak tylko wysiadłem, od razu poczułem się bardzo nieswojo - na
osiedlu nie było żywej duszy. Żadnych bab stojących pod sklepem spożywczym, żadnych gówniaków,
nawet żadnych osiedlowych patusów walących od rana wódę; po prostu nikogo. Tylko gazety
porywane przez wiatr.
Z deka przestraszony postanowiłem nie dawać za wygraną i mimo tego udać się do babełe,
pocieszając się, że z powrotem do domu pojadę taksówką.
Szedłem więc coraz głębiej i głębiej w osiedle, drżąc jak osika. Po jakichś pięciu minutach marszu
zdałem sobie sprawę, że pogubiłem się. Latałem jak głupi, ale ciągle coraz bardziej się gubiłem,
stawałem się coraz bardziej bezradny.
Gdy nagle zauważyłem to coś - jakby rozerwane zwłoki niemowlęcia leżące przy jednej z
klatek. Kompletnie przerażony zacząłem spierdalać w jakimś losowym kierunku, modląc się tylko aby
wydostać się z tej sytuacji w jednym kawałku. Wtedy zobaczyłem ją, we własnej osobie - Dorotę
Wellman, znaną żydowską dziennikarkę TVNu, o której gwałcicielsko-kanibalistycznych skłonnościach
krążyło wiele legend. Parę też słyszałem, więc od razu zacząłem spierdalać w kierunku odwrotnym od
miejsca w którym stała.
Ona wydała tylko ze swojej gardzieli metaliczny ryk i poleciała za mną - wbrew pozorom, te jej
krótkie grube kulasy są całkiem umięśnione, więc zapierdalała całkiem całkiem, a przy każdym jej
kroku trzęsła się ziemia, jakby jakieś stado słoni biegło xD
Była może ze trzy długości ode mnie, gdy zobaczyłem otwierające się drzwi jednej z klatek -
wychodził z niej listonosz w typie pana Edzia z Kiepskich. Od razu polecałem pod klatkę, odepchnąłem
go i wbiegłem do środka, skąd on właśnie wyszedł. Nie zdążył zareagować, a ja poleciałem szybko jak
najwyżej. Za sobą słyszałem tylko krzyki pana listonosza i warczenie Doroty Wellman.
Byłem już na trzecim piętrze, gdy usłyszałem jak Wellman wyłamuje drzwi. To już koniec -
pomyślałem i stanąłem na pięterku. Ona nagle wyrosła jak z podziemia, cała zlana krwią, z nabrzmiałą
knagą w prawej łapie.
Wiedziałem, że to już koniec, ale postanowiłem nie poddawać się bez walki. Do dyspozycji miałem
tylko mopa stojącego w kącie, ale od razu zarzuciłem ten pomysł. Chwyciłem za to drzwiczki od szafki
z bezpiecznikami - taka stal na pewno wytrzyma chociaż jeden jej atak. Gdy tak wyrywałem te
drzwiczki, nagle ze skrzynki wyskoczył on… COWIEK MAUPA!!! Nawet nie zareagował na mnie, tylko
od razu rzucił się w kierunku Doroty Wellman. Zaczęła się regularna bijatyka, widać było tylko chmurę
pyłu - jak w kreskówkach.
Korzystając z chwilowego braku zainteresowania mną, chwyciłem mopa i zacząłem pchać te stwory
na dół - prosto do piwnicy. Gdy już oboje znaleźli się za drzwiami piwnicy, zakleiłem je gumą i
przerzutymi chusteczkami. Walczący nawet nie zareagowali na moje zamknięcie ich - ciągle zza drzwi
dochodziły odgłosy bijatyki.
Trochę już uspokojony, udałem się w kierunku wyjścia. Wychodząc z klatki spotkałem pana
Edzia - listonosza. Leżał pod domofonem rozłożony jak wydymana kurwa, w postrzępionych ciuchach,
z krwią cieknącą z odbytu i palił jak gdyby nigdy nic fajkę. Jak mnie zobaczył, od razu wypalił:Panie młody kawalerze, nie widział pan może pani Dorotki z TVNu? Tak na mnie naskoczyła, że
chyba mnie bardzo lubi i tego.
- Yyy… Poszła do piwnicy, proszę pana.
I zacząłem szybko uciekać. W ostatniej chwili pomyślałem o słabo ogarniętej babełe - przecież i ją
może dopaść Dorota Wellman. Ale wtedy doszło do mnie coś, czego wcześniej kompletnie nie
zauważyłem - pojebały mi się osiedla i wysiadłem przystanek wcześniej xD
I udałem się szybkim krokiem na przystanek.
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Pasta

0
Urządzany jest świecki, podkreślam świecki, pogrzeb bez czarnej stonki albo innych
zabobonów. Nie ma żadnego księdza, tylko mistrz ceremonii, zazwyczaj szanowany naukowiec i
człowiek rozumu, który trzymając w dłoniach Wielką Encyklopedię, wygłasza krótki referat o
rozkładzie ciała i o tym jak ważne jest to dla obrotu materii. Oczywiście precyzyjnie zaznaczając, że
ciało pojedynczego denata jest zupełnie nieistotne z punktu widzenia ekosystemu i zakopuje się je
jedynie ze względów sanitarnych.
Pełna zrozumienia rodzina przystępuje do zasypywania trumny. Ludzie modlący się są
dyskretnie wypraszani, żeby nie zakłócać ciemnogrodztwem powagi ludzi rozmyślających o tak
doniosłym biologicznie wydarzeniu. Potem organizuje się krótki bankiet.
Na pogrzebach co bardziej znanych ateuszów czasem zjawia się sam Richard Dawkins.
Wygłasza zazwyczaj referat o współczesnej biologii ewolucyjnej. Niekiedy pozwala sobie też na
emocjonalnie wystąpienie przeciwko zarazie naszych czasów - religii. Zdarza się, że uczestnicy
pogrzebu zaczynają demolować krzyże na cmentarzu. Czasem podnoszone są również okrzyki „boże,
ty chuju, nienawidzę cię i nie istniejesz!”.
Jak głosi plotka, dla rodzin zmarłych, wobec których Dawkins żywi szczególne uczucia, uznany
profesor przedstawia specjalny pokaz. Stając nad twarzą nieboszczyka zdejmuje spodnie, kuca i
oddaje kał na twarz denata. Wśród ludzi przebiega szmer zdziwienia. Na to tylko czeka
najwybitniejszy biolog ewolucyjny naszych czasów, trafnie wskazując na olśniewający fakt, że
wszystko w naszym wszechświecie jest zbudowane z tych samych cząstek materii. Następnie profesor
macza palec w swoim kale i oblizując go mówi „jakże fascynujące jest to, że na poziomie nuklearnym
zjadłem to samo co zjadłbym jedząc foie Gras”.
Wzruszona potęgą nauki publiczność bije brawo, zdarzają się omdlenia.
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Pasta

3
Jak byłem guwniakiem, może tak z dziesięć lat, to był u nas na osiedlu taki jeden dzieciak
erise (grubasek) mocno, bo mame dbała xD Zawsze w sztruksach i podartych, za dużych koszulkach
po bracie. Mówili na niego Bonus. Wtedy jeszcze nie byłem spierdolony i normalnie z Sebkami
inbowałem na placu zabaw, ale był też w mieście spory kawałek od osiedla salon gier i tu się zaczyna
historia Bonusa.
Tak na co dzień to siedział sobie na ogół sam na zewnątrz, bawiąc się patykami i generalnie
pielęgnując dupokanapkę, bo nikt nie chciał się z nim bawić przez wieczny odór pasztetu z jego ust.
Pewnego razu w trzech Sebków stwierdziliśmy, że pójdziemy do salonu ponakurwiać na
plejstejszyn, ale okazało się, że w sumie to chuj nie nagramy się, bo kasy nam trochę brakuje - i tu
pojawia się Bonus. Usłyszał o naszym planie, obrócił się na dupie o sto osiemdziesiąt stopni, podniósł
z trudem, podszedł i zionął w nas swoim pasztetowym oddechem:
- Ej, chłopaki, pójdę z wami to dołożę się i wspólnie pogramy.
Ja jak to anon nic nie mówiłem, a Sebki stwierdziły że spoko, gruby może iść. Dobrą godzinę
przeszliśmy, bo pasztetowy sapał i dyszał, próbując nadążyć za nami, ale byliśmy już na miejscu.
Wchodzimy i witamy się po kolei z Sebkiem właścicielem. O ile nas przyjacielsko powitał, to jak Bonus
zionął oddechem to gościem aż rzuciło z powrotem na fotel i dla neutralizacji atmosfery zapalił
szluga. Daliśmy na godzinę gry, dostaliśmy w ręce tą grę z liskiem i odpalamy.
Jeden z Sebków pierwszy chwycił pada i zaczyna grać pierwszy lewel normalnie, potem drugi, zabiera
się za kolejny i w którymś momencie wchodzi w bonusowy świat. Erise akurat wyszedł na zewnątrz
znów dupoburgerzyć coś przy mrówkach i gdy tylko usłyszał o bonusie, poderwał się jak pojebany i
biegnie do nas:
- CZEKAJCIE CHŁOPAKI, BONUS DLA MNIE, CO!
Rozpędza się zajebiście, już nawet nie wkłada w bieg wysiłku, bo jest niesiony pędem wywołanym
przez swoją masę.
- PRZYPAUZUJCIE BO BONUEEEEEEEEEEEGHHHHHH!
Wjebał się centralnie swoim wielkim bebzonem na ziomeczka właściciela stojącego drzwiach i
wyrzucił z żołądka jakiś kilogram połowicznie przetrawionej mieszanki smalcu, chleba i czegoś
mięsopodobnego. Wszyscy jak wryci próbują zrozumieć co się stało, masa wymiotna spływa właścicielowi po koszulce, a
Bonus leży na ziemi cały w rzygach, blady i nieprzytomny. Ciszę wynikłą z eksplozji żeżuncji przerwał
w końcu zbiorowy krzyk:
- OOO KUUURWAAA!!!
Seba salonowiec ściąga jak poparzony z siebie zarzygane ciuchy, Sebki podbiegły do Bonusa bo miały
już przypały za różne inby i twierdziły potem że to ze strachu przed bagietami xD A ja siedziałem
ciągle w miejscu i mózg mi parował od tego co się odjebało.
Od tamtej pory gdy tylko Bonus wychodził na zewnątrz i jakieś dzieciaki były obecne, to na
całe osiedle niosły się śmiechy.
- HEHE, BONUS, JADŁEŚ JUŻ DZISIAJ? JAK NIE TO CHO POGRAMY PRZED OBIADEM! ALE SPRAWDZIMY
CZY JADŁEŚ!
Kilka miesięcy później wyprowadził się, podobno babka mu spadła z rowerka, a że miała duże
mieszkanie to poszli tam i od tamtej pory nie widziałem go.
Ostatnio jakieś pięć lat temu spotkałem jednego z tamtych Sebków, z którymi chodziłem do salonu i
powiedział, że Bonus podobno zaczął pakować, wkręcił się w dresiarstwo i chyba nawet nagrywa
jakieś rapy. No, ale najlepsze jest to, że ci wszyscy patole znajomi jego mówią na niego Bonus i
pseudonim artystyczny też ma Bonus cośtam, jakiś akronim czy coś tam sobie dołożył.
Aż mi kurwa zaleciało znów tym pasztetem, którym zawsze od Bonusa jebało xD
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼
0.1660430431366