Zero emisyjne auto po całkowitym ugaszeniu ponownie stanęło w płomieniach

304
"Pożar elektryka po uderzeniu w słup w al. Niepodległości. Kiedy sytuacja wydawała się już całkowicie opanowana, a ze zgliszcz auta unosił się jedynie lekki dym, ten nagle w ciągu kilkunastu sekund rozpalił się ponownie. Doszło do ponownego zapłonu zespołu baterii trakcyjnej w aucie. Jak podawała w piątek Polska Agencja Prasowa, na miejscu pracowały przynajmniej trzy zastępy straży pożarnej. Samochód spłonął doszczętnie."
A taki był ładny, w pełni elektryczny. Pytanie do fachowców spod znaku grety, jak ekologicznie spłonął, ile się wydzieliło różnych substancji do atmosfery?

Teraz aktywiści mogą się przykleić do tego auta. Powietrze w okolicy stało się przejrzyste. Śpieszmy się kochać elektryki, tak szybko płoną. To jest ekologiczny dym, inhalujac się nim będziemy zdrowsi.

Sezon majówkowy na grilla uważam za otwarty.
Zero emisyjne auto po całkowitym ugaszeniu ponownie stanęło w płomieniach
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Jak Alianci NIE pomagali Żydom

12
Jak Alianci NIE pomagali Żydom
Ostatnim razem pisałem Wam o niewygodnych faktach dotyczących Żydowskiej Organizacji Bojowej w getcie warszawskim, oraz jak Marek Edelman ukradł wszystkie zasługi drugiej z organizacji - Żydowskiego Związku Wojskowego.

Dzisiaj jednak chciałbym Was w ramach przerywnika zabrać na wycieczkę daleko od warszawskiego getta. To będzie opowieść o wielkiej polityce, wielkiej nieuczciwości, wśród homarów i lilii, na tle płonącej Warszawy - do której wrócimy w następnej dzidce.
Jak Alianci NIE pomagali Żydom
Wielu z Was na pewno oglądało ''Kompanię Braci''. W 9. odcinku serialu, zatytułowanym: ''O co walczymy'', spadochroniarze wkraczają do obozu koncentracyjnego i zaszokowani odkrywają, co Niemcy robili z Żydami. Ma to sugerować, że Alianci ''nie wiedzieli'', co się dzieje z Żydami pod niemiecką okupacją.

Prawda jest jednak diametralnie inna. Alianci doskonale wiedzieli, że Niemcy prowadzą ludobójstwo Żydów. Wiedzieli o tym m.in. z raportów polskiego kuriera, Jana Karskiego, który jesienią 1942 r. przybył do Londynu i osobiście złożył raport na ten temat. W grudniu 1942 r. podobny raport przedstawił Brytyjczykom i Amerykanom polski minister spraw zagranicznych, Edward Raczyński. Informacje takie spływały do Londynu i Waszyngtonu od co najmniej jesieni 1941 r. i przedstawiał je polski rząd gen. Władysława Sikorskiego.

Alianci jednak nie zrobili absolutnie nic z tą wiedzą, a wszelkie doniesienia prasowe nakazywali wyciszać, uważając, że są plotkami bez potwierdzenia.
Jak Alianci NIE pomagali Żydom
Gdy 19 kwietnia 1943 roku oddziały niemieckiej policji i SS szturmowały warszawskie getto i paliły budynki miotaczami ognia, w spokojnym Hamilton na Bermudach na północnym Atlantyku rozpoczęła się konferencja, mająca ustalić, jak można pomóc Żydom znajdującym się pod niemiecką okupacją.

Miejsce konferencji było nieprzypadkowe - celowo wybrano zapomniany, mały archipelag, położony na środku Atlantyku, by nie wzbudzać zainteresowania opinii publicznej. Akredytację otrzymało tylko pięciu dziennikarzy i to z kontrolowanych przez propagandę Aliantów agencji AP i Reutersa. Na konferencji nie pojawił się żaden znany polityk, czy dyplomata. Przewodniczącym amerykańskiej delegacji był mało znany rektor uniwersytetu w Princeton, prof. Harold Dodds (na zdjęciu niżej). Wybrano go, gdy dwóch innych typowanych kandydatów wykręciło się od udziału w konferencji. Zanim Dodds wyjechał na Bermudy, poinstruowano go, aby nie zobowiązywał się do żadnych istotnych działań, czy deklaracji.
Jak Alianci NIE pomagali Żydom
Co zrobiono na konferencji? Nic.

Już pierwszego dnia delegaci uznali, że nie można przystać na niemiecką propozycję wymiany Żydów europejskich na niemieckich jeńców. Odrzucono też pomysł zrzucania ulotek nad Niemcami informujących o ludobójstwie na Żydach. Podobnie stało się z pomysłem bombardowania torów prowadzących do obozów zagłady i samych obozów. Przyjęto, że ludobójstwo na Żydach właściwie pomaga Aliantom, bo Niemcy angażowali ogrom sił i środków, by je przeprowadzić, a to zmniejsza niemiecki potencjał na froncie. Z zadowoleniem zamknięto temat i skupiono się na tym, jak pomóc Żydom z krajów neutralnych, głównie Hiszpanii. Uznano, że Wielka Brytania i USA - przypomnę, dwa najpotężniejsze mocarstwa świata - mogą pomóc w ewakuacji jedynie 630 Żydów z 5000 znajdujących się w Hiszpanii, bo na więcej nie ma statków i środków transportu...

Przez resztę czasu - bo konferencja trwała aż do 29 kwietnia - uczestnicy zajmowali się głównie żeglowaniem, grą w golfa i bankietami. Podziwiano ogrody pełne lilii i zajadano się homarami. Londyński ''The Observer'' zjadliwie później komentował: ''Oto w luksusowych hotelach, na plażach luksusowej wyspy na Atlantyku, zebrali się dobrze ubrani dżentelmeni, by zapewniać się nawzajem, że naprawdę niewiele da się zrobić...''

Ja tylko tak przypomnę, że w wyniszczonej wojną i okupacją, biednej, sterroryzowanej Polsce, gdzie za wszelką pomoc Żydom groziła kara śmierci, od grudnia 1942 r. funkcjonował Komitet Pomocy Żydom im. Konrada Żegoty, założony przez Zofię Kossak-Szczucką (notabene, zajadłą antysemitkę). Bez jakiejkolwiek pomocy ze strony Aliantów.
Jak Alianci NIE pomagali Żydom
Jakże było to odmienne od historii Szmula Zygielbojma (na zdjęciu wyżej), polskiego Żyda, członka Bundu i Rady Narodowej, którego głównym zajęciem w Londynie było alarmowanie ''dobrych'' Aliantów o niemieckim ludobójstwie. Zygielbojm osobiście udawał się do redakcji brytyjskich gazet, m.in. poinformował ''The Daily Telegraph'' o tym, że Niemcy zamordowali 700 tys. Żydów do czerwca 1942 r. Przemawiał na antenie BBC, pisał listy do Winstona Churchilla i Franklina D. Roosevelta, kontaktował się ze Światowym Kongresem Żydów, pisał kolejne artykuły i raporty.

Bezskutecznie. Świat pozostał na niego całkowicie głuchy. 12 maja 1943 roku, tuż przed zdławieniem getta, Zygielbojm popełnił samobójstwo. W liście pożegnalnym napisał: ''Nie mogę żyć, gdy resztki narodu żydowskiego w Polsce, którego jestem przedstawicielem, są likwidowane. Moi towarzysze w getcie warszawskim polegli z bronią w ręku w ostatnim bohaterskim boju. Nie było mi sądzonym zginąć tak jak oni, razem z nimi. Ale należę do nich i do ich grobów masowych. Śmiercią swoją pragnę wyrazić najsilniejszy protest przeciw bierności, z którą świat przygląda się i dopuszcza zagłady ludu żydowskiego''.
Jak Alianci NIE pomagali Żydom
Tylko jeden rząd podejmował wysiłki, by zainteresować Aliantów losem Żydów w okupowanej przez Niemców Europie oraz powstaniem w getcie warszawskim.

Rząd Polski.

Generał Władysław Sikorski, premier RP, 5 maja 1943 r. osobiście zaapelował do ludności Warszawy, aby udzielać wszelkiej pomocy mieszkańcom getta. Już 19 kwietnia 1943 r. polska Armia Krajowa udzieliła pierwszej pomocy powstańcom w getcie, usiłując wysadzić mur i przekazać uzbrojenie. Choć akcja się nie powiodła, to powtórzono ją 22 i 23 kwietnia, także bez rezultatu, ponosząc ciężkie straty. Ponadto dostarczano uzbrojenie, leki, latarki, mapy, oraz ewakuowano rannych kanałami. O powstaniu w getcie i niemieckich zbrodniach alarmowały wielokrotnie podziemne polskie media: radiostacja ''Świt'' i gazety ''Biuletyn Informacyjny'' i ''Nowy Dzień''. Dowodzący pacyfikacją getta generał SS, Jürgen Stroop, wspominał po wojnie:  ''W ciągu następnych dni Polacy również mieszali się do akcji. Przyznam, że bardzo mnie to niepokoiło. Nie udawała nam się propaganda, mająca na celu wbicie klina między Żydów i ''Aryjczyków''!''

Dlatego nigdy nie dajcie sobie wmówić jakichś bredni, że Alianci kiedykolwiek walczyli z Niemcami, by powstrzymać niemieckie ludobójstwo.

To tyle, pozdrawiam, II wojna światowa w kolorze.
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

zbiorowe samobójstwo

15
Siema dzidki, jako że dzisiaj jest rocznica wybuchu powstania w Getcie warszawskim, czuję się zobowiązany streścić wam artykuł, który otworzy trochę oczy na to, być może najbardziej zmitologizowane wydarzenie II wojny światowej. Tekst jest streszczeniem rozmowy z Elim Gatem. Czasami widnieje pod tytułem "Powstanie w Getcie, czyli zbiorowe samobójstwo", ale możecie go też znaleźć w książce "Żydzi" Piotra Zychowicza. Do rzeczy:

W  Izraelu obchodzony jest "Dzień Pamięci Holokaustu i Heroizmu". I to budzi niesmak każdego kto choć trochę zna historię. Zestawia się te 2 aspekty jakby były równoważne, tymczasem holocaust był tragedią na skalę epokową, a żydowski heroizm czymś na skalę marginalną. Po II wojnie światowej w Izraelu tworzono nowy wizerunek Żyda - wojownika, zwycięzcy, siłacza. Żydzi europejscy nie pasowali do tego - pobożni, bezbronni, którzy dali się zaprowadzić gojom na rzeź. Pogardzano ocalałymi z holocaustu, dlatego ci musieli stworzyć swój mit, dowodzący że też są coś warci. Wybrano powstanie w getcie.
zbiorowe samobójstwo
Zacznijmy od kontekstu. Wiosną 1943 roku w Getcie warszawskim pozostało około 50 tysięcy Żydów. Nie byli to ludzie przypadkowi. Głównie wykwalifikowani specjaliści, którzy wykonywali dla Niemców pożyteczną pracę, tzw. "Żydzi produktywni". To był czas, kiedy Niemcy dostali baty w bitwie o Stalingrad, a Rommel został pokonany w Afryce. Rosły nadzieje, że upadek III Rzeszy to tylko kwestia czasu. Niemcom brakowało specjalistów, dlatego ludność getta liczyła że przeżyje wojnę. Ale wtedy pojawili się oni, "bohaterscy powstańcy".

Nie jest prawdą, że powstanie miało poparcie wśród Żydów. Powstańców było około 400. Byli oni słabo uzbrojeni i w większości pozbawieni jakiegokolwiek przeszkolenia. To stanowiło mniej niż 1% społeczności. Inni, którzy wiedzieli o planach powstania, byli zwykle przeciwni. Każdy doskonale zdawał sobie sprawę, że walka z Niemcami nie daje najmniejszych szans na zwycięstwo, a wiadomo też było, że Niemcy stosują odpowiedzialność zbiorową.
zbiorowe samobójstwo
Pierwszy mit, z którym należy się rozprawić, to że "lepiej umrzeć z bronią w walce niż w komorze gazowej". Piękne słowa, które nie miały pokrycia w rzeczywistości. Mały % powstańców zginął z bronią w ręku. Już po pierwszym dniu powstania, grupy powstańców zaczęły uciekać na stronę aryjską. Rozumiecie to kurwa? Wywołali konflikt zbrojny z Niemcami, a potem uciekli, zostawiając ludność cywilną na pastwę niemieckiej zemsty. I oni są nazywani bohaterami?! No dobra, ale nie wszyscy uciekli. Co było z resztą? Zazwyczaj kończyło się to tak, że kiedy Niemcy podpalali jakiś budynek, to powstańcy wyrzucali broń i próbowali się zmieszać z tłumem cywili. Czyli szli dokładnie na taką śmierć, jakiej mieli uniknąć.

Ale czy powstańcy mieli jakiś plan, w jaki sposób utoczyć Niemcom jak najwięcej krwi? Oczywiście. Plan był taki, żeby wciągnąć Niemców w środek getta, a następnie atakować z nienacka. Strzelać z okien, z piwnic, z kanałów, ze wszystkich stron, a kiedy zrobi się zbyt gorąco, ewakuować się do innej części getta. Tylko że to jebło już pierwszego dnia. Okazało się, że Niemcy nie mają zamiaru uganiać się za Żydami. Co więc zrobili? Otoczyli getto i czyścili budynek po budynku, podpalając je. Sprawdzona taktyka, zastosowano ją niedawno do czyszczenia Strefy Gazy, nie muszę chyba pisać przez kogo. Możecie jeszcze usłyszeć od żydowskich pseudohistoryków o bunkrach, w których broniono się przed Niemcami. Nie było żadnych bunkrów. Były piwnice, w których cywile budowali sobie kryjówki, żeby przeczekać do nadejścia aliantów. Kiedy budynki były podpalane, piwnice albo się zawalały, albo ludzie dusili się od dymu, a w najlepszym wypadku udawało się uciec na zewnątrz, gdzie albo byli rozstrzeliwani przez Niemców, albo ładowani do wagonów żeby skończyć w komorze gazowej.
zbiorowe samobójstwo
Następny mit, Żydzi są bardzo dumni, że mimo takiej przewagi liczebnej i technologicznej wroga, powstanie trwało aż miesiąc. Jest to bzdura. Powstanie trwało 1 dzień, miejscami 2 dni, bo tyle czasu potrzebowali Niemcy żeby się otrząsnąć po pierwszym szoku i zorganizować. Potem było już tylko czyszczenie getta.

Aspekt, o którym nikt nie mówi, to straty jakie ponieśli Niemcy. No bo po miesiącu walki z "bohaterskimi Żydami" chyba trochę ich zginęło, prawda? No właśnie niewielu. Wedle raportu Stroopa, zginęło 16 Niemców, a tak naprawdę 14, bo był wśród nich Ukrainiec i Polak. Raporty Armii Krajowej mówią o 86 zabitych Niemcach. Wiecie ilu Niemców dziennie średnio ginęło w czasie wojny? 2522, tak, dwa tysiące pięćset dwudziestu dwóch dziennie. To oznacza, że średnio w ciągu każdej godziny ginęło więcej Niemców na wszystkich frontach, niż Żydzi zabili w czasie tego "miesięcznego powstania". Jaką to wyrządziło Niemcom krzywdę? Żadną.

Podsumowując powstanie w getcie:
- nie było szans na powodzenie i każdy o tym wiedział,
- nie wyrządzono żadnej krzywdy Niemcom,
- nie udowodniono bohaterstwa bo wielu powstańców posunęło się do dezercji a tylko garstka zginęła w walce,
A co zrobiono?
- WYDANO WYROK ŚMIERCI NA 50 TYSIĘCY ŻYDÓW I ODEBRANO IM SZANSĘ PRZEŻYCIA WOJNY I HOLOCAUSTU, WBREW ICH WOLI I WBREW JAKIEJKOLWIEK LOGICE!

Pamiętajcie o tym.
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Fakty i mity o powstaniu w getcie warszawskim

163
Fakty i mity o powstaniu w getcie warszawskim
Ostatnim razem pisałem Wam o żydowskich kolaborantach Gestapo. Ponieważ zbliża się rocznica powstania w getcie warszawskim, to coś w temacie. Media co roku bombardują nas obrazkami żonkili, opowieściami o dobrze walczących powstańcach i kultem ludzi takich jak Mordechaj Anielewicz i Marek Edelman.

Jak zazwyczaj bywa w takich przypadkach - nie jest to prawda. A wszystko bierze się od Żydowskiej Organizacji Bojowej i jej legendy. Wpis podzielę na dwie części i jeśli ta się spodoba - wrzucę na dniach kolejną.
Fakty i mity o powstaniu w getcie warszawskim
Żydowska Organizacja Bojowa uchodzi za filar powstania w getcie. Jej członkowie jeszcze za życia uchodzili za wielkich bohaterów i traktowano ich z nabożnym szacunkiem. Do najważniejszych należeli Mordechaj Anielewicz, Icchak Cukierman i Marek Edelman (na zdjęciu wyżej). Organizacja powstała 28 lipca 1942 roku i liczyła ok. 220 członków. To właśnie ta organizacja miała wywołać powstanie i zadać Niemcom jak największe straty, po czym heroicznie zginąć w walce, a jej członków porównywano do obrońców Termopil, lub twierdzy Masada. Niemal od razu po wojnie powstańców z ŻOB traktowano jak bohaterów. W Warszawie już w 1946 roku stanął pierwszy pomnik im poświęcony, w 1948 r. kolejny, do tego film - ''Ulica Graniczna'', oraz wiele innych gestów upamiętnienia. Tymczasem polscy Powstańcy Warszawscy na swój pierwszy pomnik w Warszawie musieli czekać jeszcze 40 lat, do 1989 roku...
Fakty i mity o powstaniu w getcie warszawskim
Nic nie było tu przypadkowe. ŻOB wywodziła się bowiem głównie z socjalistycznego Bundu, lewicowych partii Ha-szomer Ha-cair i Poalej-Syjon, a także Komunistycznej Partii Polski. Co więcej, organizacja miała tak naprawdę niewielką wartość bojową. Zorganizowana została na wzór milicji robotniczych, a większość jej członków nie miała żadnego przeszkolenia wojskowego. Całe jej uzbrojenie w 1942 roku stanowił... jeden pistolet. By gromadzić środki na walkę, ŻOB zajmowała się szantażami i wymuszeniami, a także zwykłymi grabieżami wśród ludności żydowskiej. Zdarzało się, że tych, którzy nie chcieli wesprzeć ŻOB, mordowano. Jeden z członków ŻOB, Kazik Ratajzer, po wojnie stwierdził, że ''ŻOB zabiła więcej Żydów, niż Niemców''.
Fakty i mity o powstaniu w getcie warszawskim
Nie jest też przypadkiem, dlaczego ŻOB była czczona przez komunistów po wojnie. Tuż przed wybuchem powstania w getcie, Niemcy ogłosili odnalezienie grobów polskich oficerów w Katyniu, zamordowanych przez sowieckie NKWD. ŻOB ogłosiła od razu (przypominam, było to tuż przed wybuchem powstania w getcie), że to niemiecka prowokacja i poparła sowiecką wersję wydarzeń. Jeden z liderów ŻOB, Icchak Cukierman, wspominał po wojnie: ''mieliśmy kontakty na różnych poziomach z Armią Ludową, bo oni byli przyjaźni dla Żydów, a poza tym Żydzi odgrywali centralną rolę w komunistycznej partii w Polsce''.

Wiele mówi się, że Polacy nie chcieli wspierać ŻOB uzbrojeniem. Jest to kompletna nieprawda. Armia Krajowa, choć niechętna do skrajnie komunistycznie nastawionych Żydów, bez żadnego wyszkolenia wojskowego, to chciała wesprzeć ŻOB dostawami broni. Wymagała tylko jednego: lojalności i deklaracji, że gdyby doszło kiedyś do wojny z Sowietami, członkowie ŻOB będą walczyć po polskiej stronie. ŻOB bardzo wzbraniała się przed taką deklaracją. W zakulisowych rozmowach mówiła wprost, że jeśli Sowieci wkroczą do Polski, to Żydzi będą walczyć po stronie sowieckiej z Polakami. Jednocześnie Żydzi - używając partii politycznych, a nie samej ŻOB - zadeklarowali ogólną lojalność rządowi RP na czas wojny.

AK ostatecznie przekazała ŻOB 90 pistoletów, 10 karabinów, 165 kg materiałów wybuchowych, 2000 litrów benzyny i 600 granatów. Ponadto do getta udali się saperzy z AK, szkolący Żydów z budowy umocnień i konstruowania granatów. Warto dodać, że ŻOB w momencie wybuchu powstania w getcie miała tylko 1 (jeden) pistolet maszynowy i dziesięć karabinów. Większość jej uzbrojenia stanowiły pistolety, noże i pałki.
Fakty i mity o powstaniu w getcie warszawskim
Wyżej napisałem, że ŻOB uchodzi za główną, albo największą organizację podziemną w getcie, tymczasem nie jest to prawda. Większą, dużo lepiej zorganizowaną i starszą organizacją był Żydowski Związek Wojskowy, założony przez Pawła Frenkla i Leona Rodala jesienią 1939 roku. Liczył on ok. 300 członków. O ŻZW wiadomo stosunkowo mało, ale dlaczego - o tym opowiem niżej.

Członkowie tej organizacji wywodzili się z m.in. prawicowego Betaru i dobrze sytuowanych rodzin o patriotycznym nastawieniu. Wprost odwoływali się do wzorców niepodległościowych, m.in. kultu Piłsudskiego. Wielu z nich miało przeszkolenie wojskowe, albo było rezerwistami Wojska Polskiego. ŻZW odrzucał marksizm i opowiadał się po stronie Polski. Przyjął także niemiecką wersję o grobach w Katyniu i uważał ZSRR za zagrożenie. Organizacja ta nie połączyła się z ŻOB, bo ta ostatnia nie chciała żadnych ''faszystów'' i ''rewizjonistów'' w swoich szeregach.

Organizacja była wcale nieźle uzbrojona - posiadała 3 karabiny maszynowe, 15 pistoletów maszynowych, 40 karabinów, granatnik i 750 granatów. Broń zdobywano poprzez np. zakupy od wycofujących się z frontu żołnierzy włoskich, czy węgierskich. Członkowie ŻZW byli podzieleni na małe kompanie, mające swoje sektory do obrony. To właśnie członkowie ŻZW wywiesili flagi - polską i żydowską - na placu Muranowskim podczas powstania w getcie, o czym opowiem w następnej części. Warto tu dodać, że dowodzący akcją pacyfikacyjną powstania w getcie generał SS, Jürgen Stroop, po wojnie, w polskim więzieniu, doskonale pamiętał walki na placu Muranowskim z członkami ŻZW. Jednak jakoś nie mógł sobie przypomnieć żadnego epizodu z walki z ŻOB...
Fakty i mity o powstaniu w getcie warszawskim
Zapytacie się zapewne, dlaczego o ŻZW wiadomo tak niewiele. Jednym z powodów jest człowiek ze zdjęcia wyżej.
Marek Edelman, ostatni dowódca ŻOB, znany był z zapoczątkowania akcji ze składaniem żonkili pod pomnikiem powstańców getta w Warszawie. Mało kto jednak wie, że ten sam Edelman - od przedwojnia zadeklarowany socjalista, zakochany w Związku Radzieckim - całkowicie zakłamał historię powstania w getcie warszawskim. Do końca życia bowiem nienawidził członków ŻZW, nazywał ich ''marginalną bandą faszystów'' i zawłaszczał wszystkie ich zasługi. Twierdził, że uciekli z getta po paru strzałach. Miał w tym łatwość: większość członków ŻZW zginęła w walce i nie mogła ustosunkować się do jego kłamstw. Ponieważ był ''ostatnim przywódcą powstania w getcie'' i żył stosunkowo długo (zmarł w 2009 r.), nikt nie ośmielał się podważać jego słów. Przecież bohaterski żydowski powstaniec nie mógłby kłamać, prawda? A jeśli ktoś próbował, był wyzywany od ''antysemitów''. Pierwsze wiarygodne informacje o ŻZW pojawiły się tak naprawdę po śmierci Edelmana.

Warto to mieć w pamięci, gdy znowu będą nas namawiać na przypinanie sobie żonkili.
Fakty i mity o powstaniu w getcie warszawskim
Komuniści nie zapomnieli ŻOB ich fanatyzmu i, jak wspomniałem wyżej, uhonorowali ich już w 1945 roku. Obchody powstania w getcie były co roku prowadzone z pompą i zapraszano na nie byłych powstańców (jak na zdjęciu wyżej, gdzie widać Edelmana i Icchaka Cukiermana) aż do lat 60. Wielu członków ŻOB przeżyło nie tylko powstanie, ale i wojnę. W większości wyjechali do Izraela, gdzie od razu stali się pieszczoszkami rządzącego przez 30 lat premiera Dawida Ben Guriona, także zatwardziałego socjalisty. Mogli w spokoju tam budować swoją legendę, zwłaszcza, że Żydzi z Europy byli uważani w Izraelu pogardliwie za ''mydło'', które dało się zaprowadzić na rzeź. Potrzebni byli bohaterowie, którzy walczyli z Niemcami. Swoją cegiełkę dołożył też lewicowy kanclerz RFN, Willy Brandt, który w 1970 r. oddał hołd powstańcom z ŻOB w Warszawie (ale powstańcom warszawskim już nie). To właśnie dzięki temu wszystkiemu powstanie w getcie i Powstanie Warszawskie do dziś są mylone ze sobą za granicami Polski.
Fakty i mity o powstaniu w getcie warszawskim
Na zakończenie powiem jeszcze, że wszystkich powstańców żydowskich w getcie było ok. 600-1000. Było to znacznie mniej, niż liczyła w Warszawie kolaboracyjna Żydowska Policja Porządkowa (ok. 2500 funkcjonariuszy), Judenrat (Rada Żydowska, podporządkowana Niemcom), czy żydowscy kolaboranci Gestapo (ok. 400).

To tyle, pozdrawiam, II wojna światowa w kolorze.
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼
0.12328910827637