KRADZIONE WIĘC NIE PLUSUJCIE...

6
Normalnie to szkoda gadać, co za akcje w tych Niemczech są. Zatrzymuje mnie BAG na A8 pod Augsburgiem. Siedzą kurwa w tym ich busiku pół godziny, po czym wychodzi bagowiec uśmiechnięty od ucha do ucha, podchodzi do mnie i mówi, że kurwa grose mandaten będzie. Ja mu na to, za co jełopie chcesz mi ten mandat dać? A ten pokazuje mi na dzisiaj w tacho, potem parę kartek wstecz i już wiem, że mam przejebany jeden dzień. Pomyliłem się, no. Kurwa.

Łzy mi napływają do oczu. Bagowiec nieco zmieszany pyta się, czy wszystko w porządku. Tak, mówię mu, trzy pieńcet plus mi chcesz zabrać, ale w porządku, jak jasna cholera. Zaczynam płakać. Mówię, że nie dość, iż Kaczor zabiera mi z wypłaty co raz więcej, to jeszcze on chce skumulować stawkę. Słucha i klepie mnie po ramieniu. Ferszteje, mówi. Kaczyński nicht gut.

Wybucham już autentycznym szlochem. Z ciężarówek zaparkowanych obok miejsca kontroli wychodzą kierowcy. Bagowiec tłumaczy im, że jestem z Polski i prześladuje mnie polski reżim. Ktoś jęknął, ktoś inny biegnie do swojego auta. To Francuz. Przybiega z butelką koniaku i mówi, żebym się napił. Nie mogę przez łzy. Holender podaje mi chusteczki, bagowiec bierze koniaka od Francuza i krzycząc "za wolność!" wypija pół zawartości. Wszyscy cicho powtarzają "za wolność". Rosjanin jest bardziej pomocny. Podaje mi szklankę spirytusu. Szybko wychylam jej zawartość i głośno mówię "demokracja!". Tłum powtarza za mną. Wszyscy, Szwedzi, Niemcy, Francuzi, Rosjanie, nawer Hiszpan. Intonuję Odę do Radości. Parking zaczyna śpiewać.

Podjeżdża policja. Wysiadają i chcą rozgonić całą grupę, ale na przeszkodzie staje im bagowiec. Nein, Kaczystowskie siepacze!!! Das ist unsere freiheit!!!. Policjanci milkną. Wyrzucają pałki na asfalt. Belg podbiega i zabiera je, aby siepacze nie mogli ich nigdy użyć. W powietrzu unosi się duch jedności. Krzyczę "wolne sądy!!! wolna edukacja!!!". Ludzie zaczynają płakać. Francuz mdleje i osuwa się na chodnik.

Ktoś wezwał pogotowie. Z karetki, która podjechała w momencie, gdy wszyscy wznieśli w górę odpalone zapalniczki, wysiada sanitariusz. Policjant mówi mu, że jestem ofiarą pisowskiego reżimu. Sanitariusz rozkłada ręce w geście bezradności. Zaczyna płakać. Wszyscy płaczą. Częstujemy się nawzajem alkoholem, raz po raz krzycząc gromkie "nie oddamy Polski!!!". Ludzie ściskają się, całują, Belg i Holender idą w krzaki. Wszędzie słychać nasz śpiew. "Konstytucja!!!". Ktoś przynosi konstytucję. Niemiecka, ale czytamy. Ludzie zamierają, zapada cisza. Wszyscy spijają z mych ust cytaty z KonsTyTucji. Co za dzień! Niech żyje wolność!!!

PS. Jak już skończyliśmy okazało się, że Węgier okradł pięć ciężarówek. Wszyscy dyskutowaliśmy do późnej nocy nad obrzydliwościami i potwornościami reżimu Orbana, który zmusza Węgrów do takich rzeczy.
0.053070068359375