Początek końca

11
Jak każdego ranka,szykowałem się do pracy, kompletnie nie zdając sobie sprawy, że jeszcze tego samego dnia moje życie wywróci się do góry nogami. Od zawsze byłem sam, w szkole nie miałem przyjaciół i nigdy nie odezwałem się do kobiety. No,może nie licząc pracy, ale za coś trzeba kupować subskrypcje do wowa. Pomimo że wielu z was nazwałoby takie życie przegrywem, mi to pasowało. Nigdy nie brakowało mi pieniędzy, miałem już sporo oszczędności, aby otworzyć firmę no i miałem mnóstwo czasu. Wielu z was marzy o wygrywie i loszkach, ale ja mam tylko jedno pragnienie-aby Polska znów była potęgą...
Zaraz przed wyjściem do pracy odmówiłem modlitwę do swego bożka,aby przedsiębiorczość mi sprzyjała a bogactwo zawsze towarzyszyło Polakom, po czym wyruszyłem w drogę. Pomimo, że moje Tico ma już swoje lata,nadal odpala z miejsca, gdy się go trochę popchnie. Na szczęście parking,z którego korzystam jest na górce,więc przy zjeździe rozpędziłem się do 70km\h. Czułem jak blachy się wginają a przestrzeń załamuje,wiedziałem że kiedyś oś pęknie i spadnę z rowerka,ale lubiłem to,ten strach i euforię zarazem, była to ekscytująca przerwa od monotonnej codzienności...

Dojechałem na miejsce. Byłem na pół godziny przed otwarciem,więc nie musiałem się śpieszyć. Wszedłem tylnymi drzwiami, założyłem plakietkę i stanąłem przed kasą. Tak, pracowałem w miejscowym budexie. Moim szefem był typowy Janusz. W biznesie cwany niczym socjalista na debatach a chytry niczym lis. Oszukiwał na wszystkim, sprzedawał rozcieńczone farby, gwoździe ze złomowiska i wiertarki z aliexpressu. Gdy ktoś zostawiał rower przed bramą, to przyjeżdżał z przyczepką i zabierał, przemalowywał i po roku wystawiał w sklepie. Ktoś go kiedyś przyłapał, to wmawiał mu że złomiarzem jest i myślał że wystawili żeby zebrał to. Płacił mi 2k na rękę za 12 godzin 6 dni w tygodniu. Jednak był powód dla którego tu pracowałem. To,czego nie dało się już sprzedać w żaden sposób, zamiast do utylizacji dawał mi. Można powiedzieć, że uczeń przerósł mistrza, bo kiedy dawał mi coś bezwartościowego, ja to umiałem sprzedać całkiem drogo, o czym oczywiście nie wiedział. Zapewne się zastanawiacie, jak sprzedać farbę 20 lat po terminie. Ujmę to tak-uważajcie na chemii, sami się trochę poduczcie to będziecie wiedzieć jak wydobyć z różnych rzeczy to, co najcenniejsze...

Pierwszy klient. Typowy mirek cebulak, często tu bywa. Ale dzisiaj,zamiast cwanego uśmieszku, na twarzy miał wymalowaną złość. Był tak wkurwiony, że jego skóra nabrała koloru buraczanego a dłonie aż mu drżały. Zmierzał w moim kierunku pewnym krokiem.
-wysłannik ragnaroku - pomyślałem pół żartem. Nie zdawałem sobie wtedy sprawy, że rzeczywiście nim był
-CO TO KURWA JEST- wykrzyczał i rzucił na ladę wiertarkę.
-nooo.....wiertarka
-WIERTARKA TO WIERCI A TO GÓWNO JEST JAKIEŚ
-chyba nie do końca rozumiem - wiedziałem że za chwilę zażąda reklamacji. Wolałem jak najbardziej opóźniać tą chwilę, bo Janusz biznesu odliczał mi reklamacje od wypłaty.
-JAK NIE ROZUMIESZ!? GÓWNO MI SPRZEDALIŚCIE! ZGŁASZAM REKALAMACJEE!
-Dobrze,ma pan rachuneczek?- prawie nigdy go nie mają.
Cebulak się zaciął. Zaczął się cały pocić. Było to nie tylko widać. Miał na sobie białą koszulkę bez rękawów, co oznaczało ogromny smród.
-słuchaj no kurwa, albo oddasz mi pieniądze,albo tak ci wpierdolę, że obudzisz się w szpitalu, rozumiemy się?-powiedział niezwykle spokojnym głosem.
Rozumiałem go aż za dobrze. Jednak nie zamierzałem mu niczego oddawać. Zacząłem analizować sytuację. Nie mogłem go pokonać w bezpośrednim starciu. Musiałem uciec się do podstępu.
- Dobrze, już idę do kierownika -odpowiedziałem mu,po czym wstałem,zrobiłem kilka spokojnych kroków,kiedy byłem w bezpiecznej odległości uciekłem między półki,gdzie się ukryłem.Mirek długo się nie zastanawiał. Pobiegnął za mną. Uderzyłem go z zaskoczenia, w tył głowy. Cebulak się zachwiał, a ja nie przestawałem go atakować, nie pozwalając mu, aby odzyskał równowagę. Przewrócił się. Stanąłem nad nim i wymierzyłem mu cios w głowę. Jednak on był szybszy, zdążył się obrócić,chwycił mnie za rękę i szarpnął nią,powalając mnie obok niego. Uderzył mnie z łokcia w nos, skorzystał z zdobytego czasu i wstał. Widziałem jak próbował przewrócić na mnie półkę. Zdążyłem wstać na kolano,zanim on zorientował się, że nie da rady tego zrobić. Chwycił za rurkę z półki i zamachnął się na mnie, jednak dałem radę wstać na nogi i zrobić unik. On nie przestawał atakować. Cios za ciosem, unik za unikiem. Uśmiechnąłem się, bo wiedziałem że nie da rady mnie trafić. Kiedy miałem zrobić kolejny krok w tył, poczułem płaszczyznę na swoich plecach. Wtedy zdałem sobie sprawę, że ogarnięty ferworem walki,nie zauważyłem, jak zagonił mnie w róg sklepu. Nie było jak uniknąć tego ciosu. Uderzył mnie w szczękę, a ja upadłem na podłogę. Cebularz stanął nade mną. Wiedział że nie dam rady się ruszyć.
-wiesz co młody, jakbyś oddał pieniądze to może bym ci darował. Ale jak Sienkiewicz napisał, ta zniewaga krwi wymaga. -powiedział,po czym uniósł rurkę do góry, do ostatecznego ciosu
- To nie z tego filmu,jełopie - Powiedziałem i zamknąłem oczy
- TY GNOJU!-wrzasnął i zaczął wykonywać cios.
Słyszałem świst powietrza. Myślałem że to koniec. Jednak gdy świst ustał,ja nadal żyłem. Otworzyłem oczy. Zobaczyłem, że obok mnie leży Mirek, a nad nami stoi mój szef.
- Obserwowałem cię cały czas,młody człowieku- powiedział Janusz biznesu i podał mi rękę.
Nie rozumiałem, o co chodzi. Ale skorzystałem z jego pomocy. Pomógł mi wstać, po czym kontynuował.
- Podziwiam twój przedsiębiorczość. Umiałeś wykorzystać wszystko, aby zarobić. Nie trwoniłeś pieniędzy na głupoty i ciężko pracowałeś. A gdy przyszedł czas, potrafiłeś obronić tego, co wypracowałeś.
Wtedy chwycił się za policzki i je szarpnął. To nie była jego twarz, tylko maska. I wówczas ujrzałem jego prawdziwe oblicze. Oniemiałem. To był bożek, do którego codziennie wznosiłem modły, światło wśród ciemności i pogromca lewaków - Janusz Korwin-Mikke.
-słuchałem twoich modłów. Chodź ze mną. Nadchodzi początek końca. Potrzebuję ciebie. Tylko z twoją pomocą uchronimy Polskę przed apokalipsą.
Wysłuchałem go i bez zawachania poszłem za nim...


Ciąg dalszy nastąpi
0.045076847076416