impreza

3
Ciekawostka - ta konkretna historia jest w dużej części oparta na faktach. Nie pytajcie XD

Jak na wspomnienie tak barwne i niewiarygodne, same okoliczności urządzania imprezy były dość nudne i banalne. Ot, ktoś z ekipy miał wolną chatę i stwierdziliśmy, że to świetny pomysł, by urządzić jakieś tematyczne party. Po długich i bezsensownych kłótniach doszliśmy do porozumienia. Tematem przewodnim stali się zbrodniarze wojenni XIX i XX wieku. Każdy z uczestników miał się wcielić w inną, wybraną przez siebie personę. Udało mi się fartem zaklepać towarzysza Stalina. Niestety Hitler był już zajęty. Trochę szkoda. Nie powstrzymało to mnie jednak przed sumiennym przygotowaniem przebrania najwspanialszego przywódcy ZSRR. Poświęciłem na to cały dzień, ale było warto. Wąsy, mundur, starannie uczesane włosy... Wszystko było wręcz idealne. Na dodatek ustawiłem na dzwonek swojego telefonu, jakżeby inaczej – hymn Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich. Uśmiechnąłem się w przelocie do swojego odbicia w lustrze i popędziłem na imprezę.

Otworzył mi rozradowany Josef Mengele, trzymając pod pachą podejrzanie wyglądającą paczuszkę. Gratulując mu naukowego dorobku wymieniłem z nim sztuczne uprzejmości. Wąs zakołysał mi się z podniecenia, kiedy dostojnym krokiem wszedłem do mieszkania. Na kanapie w salonie siedzieli już grzecznie Josip Broz Tito, Ewa Braun oraz Lew Trocki. Na korytarzu minąłem się z Mussolinim i Piłsudskim, którzy nie zwrócili na mnie uwagi, pochłonięci zażartą dyskusją. Adolf Hitler pomachał mi ręką zza długiego rzędu butelek, którymi zastawiał stół. Na etykietach połowy butelek wódki widniała dumnie swastyka, a druga połowa szczyciła się przepięknym konturem sierpa i młota. Dla każdego coś miłego. Spojrzałem groźnie na Trockiego, który niepewnie wyciągnął rękę w moim kierunku. Prychnąłem z pogardą i zagadałem do Tito, który mimo, że nie pasował specjalnie do reszty towarzystwa, niewątpliwie był jego duszą. Wspólnie opróżniliśmy trzy butelki, oczywiście tylko te ze skrzyżowanymi narzędziami na etykiecie. Wyznał mi, że cieszy się niezmiernie, że przyszedłem, bo towarzystwo tego faszystowsko – nazistowskiego ścierwa strasznie go przygnębiało. Rzuciłem okiem na Trockiego, który bezczelnie flirtował z Ewą Braun. Całe szczęście, że Hitler akurat srał, bo zaraz mogłaby się nam rozpocząć jakaś niepotrzebna i przedwczesna wojenka.

Nie minęła nawet godzina, a cała nasza grupa podzieliła się na dwa obozy. Jeden składał się faszystowsko – nazistowskiej drużyny Adolfa Hitlera, Ewy Braun, Mussoliniego i Josefa Mengele, zaś w drugim znajdowałem się ja, Tito, Trocki, który nie był z tego faktu zupełnie zadowolony oraz Lenin, który spóźnił się dobre czterdzieści minut. Na szczęście błyskawicznie nadrobił brakujące procenty. Jedynie Piłsudzki, niepewny swojej ideologii, siedział na środku salonu, nie potrafiąc zdecydować po czyjej stronie stanąć.

Atmosfera stałą się dość mocno napięta po tym jak Lenin przez przypadek wypił pół litra wódki oznaczonej swastyką, co fani kwadratowego wąsa skwitowali gradem tulipanów, który zasypał całą naszą czwórkę. Tito, solidnie wstawiony, rzucił się na oponentów, ale na szczęście Trocki w porę go powstrzymał. Niestety byliśmy na przegranej pozycji, bo jak się okazało, w torbie Mengele miał schowane probówki z bronią chemiczną, która podejrzanie przypominała soki owocowe przelane do różnych fiolek. Woleliśmy jednak nie sprawdzać na własnej skórze, która z tych opcji była prawdziwa. Zamiast tego skupiliśmy się na ekspansji swojego terytorium, przywłaszczając sobie sporą część salonu i łazienkę, w której zamknęliśmy protestującego Piłsudskiego. Ewa Braun warknęła groźnie i przystąpiła do kontrataku, zgarniając dla swoich sojuszników Balkony Południowe i część kuchni. W tym czasie Mengele wraz z Hitlerem skupili się na skonstruowaniu miniaturowego oboziku zagładki z paru krzeseł i koca, w którym zamknęli Trockiego, który chwilę wcześniej niezauważony zgonował na podłodze. Nie żebym się jakoś bardzo tym przejął, należało mu się, ale taka zniewaga nie mogła im ujść płazem. Po krótkiej naradzie z Tito i Leninem stwierdziliśmy, że czas przejść do zdecydowanej ofensywy. Nie mogliśmy zawieść mateczki Rosji. No i Jugosławii.

- Союз нерушимый республик свободных
Сплотила навеки Великая Русь.
Да здравствует созданный волей народов
Единый, могучий Советский Союз!
W całym mieszkaniu rozległ się nagle hymn mojego ludu. Lenin i Tito podchwycili melodię i wkrótce chóralny śpiew naszej trójki zasiał trwogę w oddziałach przeciwnika. Ukradkiem spojrzałem na telefon. Dzwoniła mama. Nie miałem zamiaru odbierać i psuć socjalistycznego nastroju. Jednak po chwili dzwonek ucichł, a jedynym słyszalnym dźwiękiem stało się desperackie walenie pięściami w drzwi naszego improwizowanego łagru. Piłsudski zapewniał, że stanie po naszej stronie, jeśli tylko go wypuścimy. Po krótkiej naradzie przystaliśmy na jego propozycję. Dodatkowy sojusznik był zbyt kuszącą ofertą.

Postanowiliśmy nie przerywać agresywnej ekspansji i wkrótce cały przedpokój stał się częścią naszego pięknego, socjalistycznego państwa. Mussolini podjął nieśmiałą próbę odbicia opanowanych przez nas terenów, ale poniósł porażkę na całej linii, dając się schwytać Leninowi, który przetransportował go do najbliższego gułagu. Hitler ryknął groźnie, nie mogąc pogodzić się ze stratą cennego sojusznika. Mrugnął do Mengele, który wreszcie zdecydował się użyć swojego chemicznego arsenału. Dziwaczne opary, znane wszystkim dzieciakom posiadającym zestaw małego chemika wypełniły cały pokój. Tito zakasłał i upadł ciężko na ziemię. Próbowałem go ocucić, ale strach wziął górę i wraz z Leninem wycofaliśmy się na ziemie przedpokojowe, w których dało się jeszcze oddychać. Nasz poległy towarzysz podjął się heroicznej próby powstrzymania napastników w pojedynkę, zarzygując ich serią cuchnących bełtów. Spowolniło ich to, ale nie powstrzymało przed wkroczeniem do Salonu Środkowego. Moje wąsy zamokły łzami, kiedy zrozumiałem, że porażka jest nieunikniona. Ale wtedy niespodziewanie, do akcji wkroczył nasz ubezwłasnowolniony sojusznik.

Piłsudski, kryjący się za stalową tarczą z drzwiczek lodówki, niespodziewanie stanął na drodze Hitlerowi i jego kochance. Mengele próbował rzucać w niego wszystkim co miał pod ręką, ale prowizoryczna tarcza chroniła go przed pociskami każdego rodzaju. Bohatersko sunął przez Salon, niewzruszony zwłokami poległych, leżących wokół. Zacisnąłem zęby, modląc się o to, żeby udało mu się sprostać tej przewadze liczebnej. W międzyczasie zaopatrzyłem się w giętki drut, wyciągnięty z doniczki z kwiatkami, który wygiąłem na kształt sierpa. Mój towarzysz Lenin chwycił za młotek, który znalazł w skrzynce z narzędziami i z uśmiechem czekał na sygnał do ataku.

Piłsudski spisał się całkiem nieźle jako odwrócenie uwagi. Swoim pewnym krokiem zepchnął nazistowskie ścierwa z powrotem na zachód. W tym czasie ja i Lenin zakradliśmy się na plecy tych przerażonych debili. Niestety, udało nam się obalić tylko Josefa, któremu skończyły się pomysły na improwizowaną amunicję i próbował rzucać w Piłsudskiego krzesłami. Podstępny cios w potylicę ostudził jego zapał. Zwróciło to jednak uwagę Adolfa i Ewy. Stanęli plecami do siebie, gotowi walczyć do ostatniej kropli krwi. Nim zdążyłem wykrzyczeć rozkaz ataku, do naszych uszu dobiegł odgłos klucza przekręcającego się w zamku. Po chwili na polu bitwy pojawił się nowy gracz. Franklin Delano Roosevelt stanął nad nami groźnie i rozejrzał się po pobojowisku.

Po minie matki gospodarza zrozumieliśmy, że ani trochę nie podoba jej się to co zrobiliśmy z Europą.
0.051151990890503